Pierwsze co zauważyłam, to ten straszny hałas, z początku nieznośny, z czasem stawał się naturalny. Wewnątrz było mnóstwo ludzi, a w powietrzu unosił się zapach marihuany wymieszany z wonią perfum i dymem papierosowym. Głośna muzyka rozbrzmiewała w barze, wprawiając w drżenie wszystko dookoła. Adrenalina buzowała w moich żyłach, mimo, że nie upiłam jeszcze ani łyka alkoholu, a ludzie tańczyli na parkiecie w rytm klubowej muzyki. Wygładziłam dłonią aksamitny materiał sukienki, obserwując każdego kto przyszedł.
Piekło, bo taką nazwę nosiło to miejsce, należało do najbardziej znanych lokali w całym Londynie. Wnętrze przypominało typowy pub, czerwona boazeria pokrywała ściany, pod którymi ustawiono kilka stolików i miękkich puf, po lewej stronie od drzwi wejściowych znajdował się bar z wysokimi stołkami, a na wprost wejścia wznosiła się nieduża scena, otoczona parkietem do tańczenia. W pomieszczeniu panował półmrok, a po obu stronach wisiały lekko przykurzone, złote kinkiety.
Podeszłam do kontuaru i usiadłam na wysokim, barowym stołku, uderzając nerwowo palcami o blat stołu. 21:10, czyżby mój tajemniczy wielbiciel się spóźniał? Wyobrażałam sobie, jak wygląda. Przystojny, niebieskooki brunet. Nie, raczej wysoki szatyn. Wysoki blondyn? Tak, to na pewno będzie wysoki blondyn.
Podeszłam do kontuaru i usiadłam na wysokim, barowym stołku, uderzając nerwowo palcami o blat stołu. 21:10, czyżby mój tajemniczy wielbiciel się spóźniał? Wyobrażałam sobie, jak wygląda. Przystojny, niebieskooki brunet. Nie, raczej wysoki szatyn. Wysoki blondyn? Tak, to na pewno będzie wysoki blondyn.
- Czego się napijesz, słoneczko? – Spytał chłopak stojący za barem, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Zapewne musiał wydać fortunę na żel, którego użył do ułożenia swoich włosów dziś wieczór.
- Nie piję – uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Tylko jeden – odparł, spoglądając na mnie swoimi dużymi, piwnymi oczami. – Na koszt firmy.
- Podwójne Martini – odparłam po chwili. Jeden drink jeszcze nikomu nie zaszkodził, prawda?
Powoli sączyłam zawartość swojego kieliszka, kiedy niespodziewanie poczułam ciepły oddech na mojej szyi.
- Zatańczysz? – Wysoki brunet splótł nasze palce i poprowadził mnie na pękający w szwach parkiet.
Nie przepadałam za tym typem muzyki, lecz ta piosenka wyjątkowo wpadła mi w ucho. Nieśmiało stawiałam kroki, kołysząc biodrami w rytm muzyki. Kosmyki moich włosów mimowolnie opadały w górę i w dół, łaskocząc moje odkryte ramiona.
W ciemnościach trudno mi się było przyjrzeć twarzy mojego partnera, był jednak niezaprzeczalnie jednym z najwyższych mężczyzn na tej sali. Sylwetka jak u greckiego boga. Muskularna i wyprostowana. Brunet był ubrany w czarny garnitur, marynarka nie do końca zapięta, zapewne szyta na zamówienie, idealnie dopasowana.
Po chwili muzyka zwolniła, a on trzymał mnie blisko siebie, zaciskając ręce na mojej talii. Niepewnie splotłam dłonie wokół jego szyi, opierając głowę na jego umięśnionym torsie.
- Jak masz na imię? – Wyszeptał.
- Charlotte.
- Wyglądasz pięknie, Charlotte – mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przygryzł płatek mojego ucha, a z jego ust wydobył się ledwie widoczny obłoczek pary.
Przygryzłam wargę na dźwięk jego chrapliwego i stanowczego głosu.
- Puść mnie – próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, jednak on jeszcze mocniej zacisnął dłonie wokół moich nadgarstków.
Pisnęłam z bólu, przesuwając się powoli w kierunku ściany. Tak bardzo żałowałam, że uległam namowom Nialla i przyszłam na tą głupią imprezę. A więc tak wygląda ten romantyczny wieczór, który miałam spędzić ze swoim tajemniczym wielbicielem?
- Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę cię przelecieć...
- Nie dotykaj mnie! – Krzyknęłam, jednak mój głos zdawał się być niesłyszalny pośród wysokich dźwięków sączących się z głośnika.
Przywarłam do ściany, oddychając ciężko, podczas gdy mój oprawca ocierał się o mnie swoim rozgrzanym ciałem. Zacisnęłam powieki, czując na sobie łapczywy dotyk mężczyzny, kiedy nagle usłyszałam dobiegający zza pleców niski, męski głos.
- Boris, gdzie twoje dobre maniery?
Chłopak stał oparty o ścianę, trzymając cygaro w prawej ręce. Był nie tylko o wiele wyższy od mojego oprawcy, ale też dużo młodszy od niego.
Boris momentalnie odsunął się na bok, jakby odstępując miejsca swojemu młodszemu koledze. Kimkolwiek był, miałam jedynie nadzieję że nie zamierza zrobić mi krzywdy.
- Zrób mi przysługę i sprawdź, czy nie ma cię na zapleczu, Jennings – brunet z burzą loków na głowie skinął, wskazując tylne wyjście.
Powoli opadłam na zimną posadzkę, czując jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Nie mogłam się wyzbyć myśli, co mogłoby się stać, gdyby ten mężczyzna nie przerwał Borisowi w realizacji jego planu. W pewnym sensie byłam mu wdzięczna, ale z drugiej strony nie mogłam być pewna co do jego zamiarów. Zwrócił się do Borisa po imieniu, znał go. Dlaczego on nie miałby chcieć zrobić ze mną tego samego?
- Wszystko w porządku? – Chłopak zapytał z troską, obejmując mnie ramieniem.
- Nie zbliżaj się do mnie – otarłam łzy i odepchnęłam go, utrzymując między nami bezpieczną odległość.
Siedziałam skulona, energicznie pocierając dłońmi o wewnętrzną stronę ud. Moje oczy były mocno napuchnięte, jakbym płakała od wielu dni. Byłam zbyt słaba, by wstać o własnych siłach, więc zrzuciłam te niedorzecznie wysokie szpilki i wyciągnęłam ręce przed siebie, próbując znaleźć drogę do wyjścia. Nagle brunet objął mnie w talii swoimi silnymi, umięśnionymi ramionami i przyciągnął bliżej do siebie. Wtuliłam twarz w jego pierś i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
- Pachniesz tak dobrze, piżmem i trawą cytrynową.
- A ty jesteś pijana – zaśmiał się cicho, patrząc na mnie z politowaniem.
Odór potu, mieszaniny perfum, papierosów i alkoholu nie pozwalał mi trzeźwo myśleć, dławił gardło, dusił. Nie wiedziałam, dokąd idę, ani z kim, ale nie dbałam o to.
Czułam, że powoli tracę zmysły.
_____________________________
Dziękuję wszystkim za komentarze, nawet nie wiecie jak bardzo to motywuje.
Jeszcze przed chwilą cieszyłam się z 900 wyświetleń, a teraz mamy już ponad 2000! Akcja powoli się rozkręca i mam nadzieję, że dalszy rozwój wydarzeń okaże się dla was zaskakujący.
W ciemnościach trudno mi się było przyjrzeć twarzy mojego partnera, był jednak niezaprzeczalnie jednym z najwyższych mężczyzn na tej sali. Sylwetka jak u greckiego boga. Muskularna i wyprostowana. Brunet był ubrany w czarny garnitur, marynarka nie do końca zapięta, zapewne szyta na zamówienie, idealnie dopasowana.
Po chwili muzyka zwolniła, a on trzymał mnie blisko siebie, zaciskając ręce na mojej talii. Niepewnie splotłam dłonie wokół jego szyi, opierając głowę na jego umięśnionym torsie.
- Jak masz na imię? – Wyszeptał.
- Charlotte.
- Wyglądasz pięknie, Charlotte – mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i delikatnie przygryzł płatek mojego ucha, a z jego ust wydobył się ledwie widoczny obłoczek pary.
Przygryzłam wargę na dźwięk jego chrapliwego i stanowczego głosu.
- Puść mnie – próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku, jednak on jeszcze mocniej zacisnął dłonie wokół moich nadgarstków.
Pisnęłam z bólu, przesuwając się powoli w kierunku ściany. Tak bardzo żałowałam, że uległam namowom Nialla i przyszłam na tą głupią imprezę. A więc tak wygląda ten romantyczny wieczór, który miałam spędzić ze swoim tajemniczym wielbicielem?
- Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę cię przelecieć...
- Nie dotykaj mnie! – Krzyknęłam, jednak mój głos zdawał się być niesłyszalny pośród wysokich dźwięków sączących się z głośnika.
Przywarłam do ściany, oddychając ciężko, podczas gdy mój oprawca ocierał się o mnie swoim rozgrzanym ciałem. Zacisnęłam powieki, czując na sobie łapczywy dotyk mężczyzny, kiedy nagle usłyszałam dobiegający zza pleców niski, męski głos.
- Boris, gdzie twoje dobre maniery?
Chłopak stał oparty o ścianę, trzymając cygaro w prawej ręce. Był nie tylko o wiele wyższy od mojego oprawcy, ale też dużo młodszy od niego.
Boris momentalnie odsunął się na bok, jakby odstępując miejsca swojemu młodszemu koledze. Kimkolwiek był, miałam jedynie nadzieję że nie zamierza zrobić mi krzywdy.
- Zrób mi przysługę i sprawdź, czy nie ma cię na zapleczu, Jennings – brunet z burzą loków na głowie skinął, wskazując tylne wyjście.
Powoli opadłam na zimną posadzkę, czując jak pojedyncza łza spływa mi po policzku. Nie mogłam się wyzbyć myśli, co mogłoby się stać, gdyby ten mężczyzna nie przerwał Borisowi w realizacji jego planu. W pewnym sensie byłam mu wdzięczna, ale z drugiej strony nie mogłam być pewna co do jego zamiarów. Zwrócił się do Borisa po imieniu, znał go. Dlaczego on nie miałby chcieć zrobić ze mną tego samego?
- Wszystko w porządku? – Chłopak zapytał z troską, obejmując mnie ramieniem.
- Nie zbliżaj się do mnie – otarłam łzy i odepchnęłam go, utrzymując między nami bezpieczną odległość.
Siedziałam skulona, energicznie pocierając dłońmi o wewnętrzną stronę ud. Moje oczy były mocno napuchnięte, jakbym płakała od wielu dni. Byłam zbyt słaba, by wstać o własnych siłach, więc zrzuciłam te niedorzecznie wysokie szpilki i wyciągnęłam ręce przed siebie, próbując znaleźć drogę do wyjścia. Nagle brunet objął mnie w talii swoimi silnymi, umięśnionymi ramionami i przyciągnął bliżej do siebie. Wtuliłam twarz w jego pierś i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
- Pachniesz tak dobrze, piżmem i trawą cytrynową.
- A ty jesteś pijana – zaśmiał się cicho, patrząc na mnie z politowaniem.
Odór potu, mieszaniny perfum, papierosów i alkoholu nie pozwalał mi trzeźwo myśleć, dławił gardło, dusił. Nie wiedziałam, dokąd idę, ani z kim, ale nie dbałam o to.
Czułam, że powoli tracę zmysły.
_____________________________
Dziękuję wszystkim za komentarze, nawet nie wiecie jak bardzo to motywuje.
Jeszcze przed chwilą cieszyłam się z 900 wyświetleń, a teraz mamy już ponad 2000! Akcja powoli się rozkręca i mam nadzieję, że dalszy rozwój wydarzeń okaże się dla was zaskakujący.